Dziś moje propozycje kosmetyków kolorowych na lato marek kosmetycznych Physicians Formula, Debby oraz Wet n Wild.
Physicians Formula Eye Booster Brown
Eyeliner w płynie to ogólnie ten rodzaj kosmetyku, który używam rzadko. Może dlatego, że uważam, że jego precyzyjne naniesienie na powiekę wymaga więc czasu. Zazwyczaj sięgam po wygodniejsze, łatwiejsze kredki do oczu. Jednak kiedy odkryłam wygodny eyeliner w pisaku marki Physicians Formula, postanowiłam wypróbować ten kosmetyk. Niesamowicie zainteresowała mnie końcówka w formie pędzelka, która ma zapewnić perfekcyjnie precyzyjną i cienką kreskę.
Już po pierwszym użyciu tego kosmetyku byłam pełna zachwytu, że przy jednym pociągnięciu pędzelkiem udało mi się namalować równą kreskę tuż nad samą linią rzęs. Używam tego eyelinera codziennie o bladym świcie i nie mogę wyjść z podziwu, że eyeliner może być tak niesamowicie prosty w obsłudze, a w dodatku rysować graficzne kreski. Kosmetyk ma odpowiednio płynną konsystencję, nie jest zbyt kremowy z jednej strony, a z drugiej nie jest wodnisty i nie rozlewa się po powiece.Ponadto, wielki plus kosmetyku to trwałość. Kreska znajduje się na swoim miejscu cały dzień, nie straszne jej deszcz, śnieg, duża wilgotność powietrza. Przy tym wieczorem bardo dobrze zmywa się patyczkiem kosmetycznym nasączonym zwykłym płynem micelarnym. Opakowanie eyelinera bardzo eleganckie, gustowne, bo klasyczne srebrne. Kosmetyk nie podrażnia skóry powiek, nie wywołuje zaczerwienienia.
Ja jestem zachwycona tym produktem, odcień brązu pięknie podkreśla spojrzenie, kreski są cienkie, prawie niewidoczne, a jednak kontur oka odpowiednio wymodelowany. Nie jest to bowiem ostra czerń, ale przyjemny czekoladowy brąz, który nie przytłacza oka. Polecam!
Ja jestem zachwycona tym produktem, odcień brązu pięknie podkreśla spojrzenie, kreski są cienkie, prawie niewidoczne, a jednak kontur oka odpowiednio wymodelowany. Nie jest to bowiem ostra czerń, ale przyjemny czekoladowy brąz, który nie przytłacza oka. Polecam!
Physicians Formula Happy Booster róż
Uwielbiam, gdy róż do policzków oprócz nadania koloru odświeża karnację, rozpromienia, odmładza. Dlatego też tak bardzo skusił mnie kosmetyk Happy Booster. Kompakt jest niezwykle elegancki, lekki, komfortowy w stosowaniu. Uwielbiam urocze tłoczenie w różnokolorowe słodkie serduszka. Kosmetyku używałam na kilka sposobów w moim codziennym, bądź wyjściowym makijażu. Produkt nakładałam zatem dużym puchatym pędzlem szerokimi pociągnięciami po bokach twarzy, przy linii włosów, trochę na żuchwę. Puder ten jest niesamowity w tym, jak piękny efekt daje! Róż dodaje wyrazistości, sprawia, że moja cera wygląda na promienną, twarz jest wypoczęta, gładka. Prawdopodobnie sekret tutaj tkwi w kolorze kosmetyku, tak sprytnie przez producenta skonstruowanego. Jest tu ciepła mleczna morela, który dodaje wyważonej naturalności, taka jakby prawdziwa opalenizna. Jasny szampański krem odświeża, znosi ziemistość skóry. Odcienie różu znoszą zmęczenie z twarzy. Kosmetyk wnosi świeżość na twarz, co od razu czyni nas piękniejszymi podczas obecnej aury. Zawsze kiedy noszę ten kosmetyk na twarzy mam wrażenie, że prezentuję się żywiej, młodziej, bardziej rześko. Potem, moje zainteresowanie tym kosmetykiem wzrosło na tyle, że używałam go, jako cienie na oczy. I tym sposobem odkryłam swoja idealną paletkę cieni nude, jaką od dawna poszukiwałam:-) Co ważne cienie nie osypują się, nie podrażniają oczu, bardzo delikatnie można je rozetrzeć nawet na niezbyt gładkiej skórze powiek. Kosmetyk posiada w sobie mnóstwo mikrodrobinek ale na skórze przyjmuje wykończenie satynowe. Skóra na policzkach lekko się mieni, efekt jest bardziej widoczny w słońcu, czy w sztucznym świetle. Polecam!
Debby Eye Pencil Mega
Odkąd odkryłam cienie w kredce stały się one moją ulubioną formułą cieni do powiek, jeśli chodzi i wygodę użycia podczas szybkich poranków. W ofercie marki Debby odnalazłam piękny ametystowy kolor nr 04 idealny na co dzień do podkreślenia zielonych oczu. Choć jest to odcień fioletu, to jest na tyle zgaszony, że na oku makijaż wygląda elegancko w kierunku szarego fioletu. Kredka jest bardzo miękka, nie trzeba mocno cisnąć, aby wydobyć pigment na skórę powiek. Odpowiednio kremowa, z łatwością sunie na skórze, można ją dobrze rozblendować na krańcach. Jednak najbardziej zaskoczyła mnie trwałość produktu. W przeciwieństwie do pudrowych cieni ta kredka utrzymuje się na powiekach cały dzień. Kredka nie przesusza skóry powiek, nie podrażnia. Naprawdę daje dużego plusa marce Debby za ten produkt.
DEBBY My lipstick pomadka
Mam przyjemność testowania pomadki w odcieniu pomidorowej czerwieni nr 12. Efekt koralowej czerwieni mnie zachwyca, bo jest to niezwykle kobiecy odcień na co dzień. I ten odcień bardzo miło mnie zaskoczył, bo i ile nie przepadam za czerwonymi ustami, to z odcieniem nr 12 czuję się bardzo dobrze. Kolor także niesamowity, bo położony na ustach robi właściwie cały makijaż, daje piękne wrażenie, usta przyciągają od razu wzrok otoczenia. Pomadka ma poręczne funkcjonalne opakowanie. Zapach jest bardzo przyjemny, wyraźnie waniliowy ale nie męczący. Konsystencja produktu jest fenomenalna. Tutaj mamy do czynienia z pomadką-balsamem, który otacza skórę delikatnie bez uczucia napinania. Na samym początku usta mocno błyszczą, po kilku minutach już stają się satynowe. Jeśli ktoś poszukuje w pomadce czystego 100% matu, to zdecydowanie nie uzyska tego efektu w tym produkcie. Wykończenie określiłabym, jako subtelny połysk, coś podobnego, jak po tym, kiedy używamy zwykłego balsamu nawilżającego do ust. Mi osobiście taki efekt bardzo odpowiada, bo uważam, że zbytnio zmatowione usta zawsze wyglądają nienaturalnie i nieatrakcyjnie. Wielki plus daję produktowi za jego trwałość. Nawet po wypiciu, czy zjedzeniu posiłku pomadka utrzymuje się na ustach. Trochę się oczywiście jej zmaże, jednak nadal jest wyraźnie widoczny pigment. W przypadku pomadki Debby przekonałam się, że nawet takie kosmetyki można używać spokojnie codziennie i nadal mieć usta w świetnej kondycji. Polecam!
Wet & Wild Coverstick Light
Korektor ma niesamowicie mocne krycie, jest wręcz stworzony dla osób, które posiadają dość duże przebarwienia skóry. Dobrze kryje także jakieś wypryski na skórze, zaczerwienienia wokół nosa. Taka mocno kryjąca formuła nie sprawia przy tym, że korektor wchodzi w zmarszczki, czy podkreśla jakiekolwiek nierówności skóry. Nie zbiera się w ciągu dnia, wygląda bardzo świeżo. Nie przesuszył mi skóry pod oczami, aczkolwiek nigdy nie odważyłam się położyć jakiegokolwiek korektor na skórę, która wcześniej nie byłaby potraktowana dobrze kremem nawilżającym. Bardzo mi się podoba także poręczne opakowanie, bo korektora można użyć w każdej chwili, wyciągając z torebki. Miałam okazję używać kilka korektorów drogeryjnych i uważam, że ten jest najlepszy.
Wet & Wild Mega Impact mascara
Z natury mam bardzo cienkie i dodatkowo rzadkie rzęsy, które bardzo łatwo sklejają typowe tusze pogrubiające. Dlatego też zainteresowała mnie mascara mająca ekstremalnie pogrubiać rzęsy marki Wet & Wild. Producent bowiem obiecuje tutaj wyjątkowo spektakularną objętość ale jednocześnie perfekcyjnie rozdzielone rzęsy. Brzmi to przyznam niezwykle atrakcyjnie, a jak wygląda w praktyce?
Od razu w wersji pogrubiającej spodobała mi się duża szczoteczka z milionem krótkich włosków. Jestem pod wielkim wrażeniem tej mascary, tego co robi z moimi cienkimi, rzadkimi rzęsami. Otóż ten tusz sprawia, że po pomalowaniu nie mogę rozpoznać w lustrze swoich rzęs. Są niesamowicie grube,takie pełne, jakby puszyste, a przy tym nie są posklejane, efekt jest elegancki. Może mascara mogłaby nieco bardziej wpływać na wydłużenie rzęs, choć z drugiej strony to dobry efekt pogrubienia zawsze lepiej podkreśla rzęsy, wydobywa głębie spojrzenia. Tusz ma od samego początku gęstą formułę i szybko zasycha na rzęsach, nie odbijając się na powiekach. Jest bardzo trwały, w ciągu dnia nie ma mowy o rozmazanych plamach wokół oczu, czy osypywaniu się tuszu na policzki. Oko jest otwarte, powiększone, otoczone wachlarzem kruczoczarnych rzęs. W przypadku tak trwałego produktu miałam obawy o jego zmywanie, jednak okazało się,
że zwykły płyn micelarny wystarczy, choć ja akurat zmywam makijaż oczu olejem kokosowym, bo mnie nie podrażnia. Właśnie, nie zauważyłam także, aby mascara w jakikolwiek sposób podrażniała mi oczu. Na uwagę zasługuje fajne, nowoczesne opakowanie tuszu. Uważam, że jest to mascara stworzona dla kobiet o cienkich i rzadkich rzęsach, gdyż spektakularna metamorfoza jest gwarantowana. Polecam!
że zwykły płyn micelarny wystarczy, choć ja akurat zmywam makijaż oczu olejem kokosowym, bo mnie nie podrażnia. Właśnie, nie zauważyłam także, aby mascara w jakikolwiek sposób podrażniała mi oczu. Na uwagę zasługuje fajne, nowoczesne opakowanie tuszu. Uważam, że jest to mascara stworzona dla kobiet o cienkich i rzadkich rzęsach, gdyż spektakularna metamorfoza jest gwarantowana. Polecam!
Wet & Wild Coloricon Cienie The Naked Truth
Uwielbiam piękne paletki cieni a moim faworytem ostatnich tygodni jest paletka Naked Truth. Są tu odcienie bardzo ciemnego brązu, które sprawdzą się do rysowania kresek, czy do mocniejszego makijażu na wieczór. Dalej są delikatniejsze zgaszone beże, aż po rozświetlający bardzo jasny szampański kolor z rozświetlającymi drobinkami. Moim zdaniem jest to wymarzona paletka dla kobiet o każdym kolorze oczu i typie urody, gdyż nic tak dobrze nie wydobędzie tęczówki, jak lekki makijaż smokey z brązami na powiekach..W ten sposób otrzymuję bardzo estetyczny, elegancki makijaż, nadal nie pozbawiony pewnej efektywności. Tutaj można wyczarować piękne makijaże, myślę, że z powodzeniem będzie to fantastyczna paletka dla Panny Młodej. Cienie oprócz ładnej kolorystyki muszę także pochwalić za wysoką jakość. Przede wszystkim nie są suche, nie osypują się przy blendowaniu na powiece. Mają mocną pigmentację ale nadal łatwo się rozcierają na skórze. Kolory nie zlewają się w jeden odcień, ale widoczne są wyraźne przejścia między nimi. Tak, jak każdych cieni, również i tych używam tylko na bazę pod cienie. Wtedy trzymają się cały dzień, nie tracąc na intensywności, czy blasku. Co do opakowania palety to o ile jest bardzo poręczne, lekkie, na pewno wygodne przy pośpiesznym porannym makijażu, czy na wyjazdach, a przy tym estetyczne, to wykonane z wytrzymałego grubszego plastiku, więc powinno długo pozostać w stanie idealnym. Mogę polecić tę paletkę właściwie każdej kobiecie, nawet takiej, która obawia się lub nie do końca umie posługiwać się kilkoma cieniami. Oko jest świetnie wykonturowane, spojrzenie nabiera głębi, wyrazistości. Polecam!
Apotheose de Rose Monotheme Venezia
Uwielbiam zapach róż, więc nie mogłam oprzeć się tym perfumom. Faktycznie zapach jest iście różany, przypomina mi moje ukochane ogrodowe róże, czyli takie, które pachną miękko, kremowo. Zapach mnie urzeka, jest bardzo kobiecy, delikatny, wyczuwam tutaj nuty wanilii. Flakonik tych perfum tak uroczy, jest ozdobą mojej toaletki. Jedynie mam tutaj zastrzeżenia co do trwałości tych perfum, gdyż u mnie zapach utrzymuje się do około 8 godzin. Od dobrych perfum wymagam trwałości całodniowej, czyli gdy użyję perfum rano, chcę je czuć wieczorem. Ale dla fanek różanych zapachów absolutnie polecam ten kosmetyk!