Lato, wakacje, urlop… czas błogi na który czekamy cały rok! Jako, że w tym roku pogoda nas nie rozpieszczała, chłodne dni sprzyjały zabawie w letnie, kolorowe makijaże. Wakacje 2016 należały u mnie zdecydowanie do marki Too Faced! Jakie kosmetyki królowały zatem w mojej wakacyjnej kosmetyczce i jakie mogę polecić, o tym poniżej. Zapraszam!
Chocolate Bon Bons Eye Shadow Collection
-Paleta cieni do powiek-
Paleta Chocolate Bon Bons była już mi od dawna znana na zagranicznych portalach, gdzie święciła swoje triumfy i w końcu pewnego dnia sama dostałam ją w prezencie.
Opakowanie paletki jest nietypowe, bo blaszane, niesamowicie wytrzymałe, w ogóle nie ulega niszczeniu. Jest jednak dość ciężkie, więc paleta tutaj nie do końca jest funkcjonalna, jeśli chodzi o wyjazdy. Natomiast uwielbiam jej różową estetykę, wnosi dużo radości w codziennym makijażu. Kiedy otwieramy paletę od razu owiewa zapach czekolady, nawet nie trzeba przybliżać nosa do cieni. Kolory są naprawdę piękne, naturalne, dzienne ale jednocześnie takie z pazurem. Mamy tu karmele, piasek, różowe odcienie, czekolady w różnych barwach, burgund, a nawet znajdzie się fiolet, który fantastycznie sprawdza się na wieczór. Plus wielki za tą paletkę za dodanie odcieni różowych, których tak bardzo brakowało mi w jedynce Choclate Bar. Te kolory bowiem użyte odpowiednio np. w kącikach oczu fajnie wydobywają zieloną tęczówkę. Mój faworyt w paletce to zdecydowanie kolor Molasess Chip, jako mieszanka miedzi z różowym, ślicznie połyskujący. Na co dzień do podkreślenia załamania powieki sprawdza się Almond Truffle. Malted używam do wykonywania kreski zamiast eyelinera. Kolor jest tak mocny, że kreska wychodzi intensywna i gładka.
Do tego wszystkiego producent sprytnie pomyślał, aby zamieścić w większych rozmiarach rozświetlacz oraz podstawowy cień kremowy na całą powiekę. Pigmentacja cieni jest zachwycająca, kolory są głębokie za jednym pociągnięciem pędzelka. Być może to kwestia oryginalnej kremowo-aksamitnej formuły tych cieni. Doskonale się blendują na powiece i są trwałe, spokojnie wytrzymują cały dzień nie tracąc na intensywności. Odkąd mam tę paletę daleko w odstawkę poszły nawet te cienie, które były moimi faworytami wiele lat. Paleta nie należy do najtańszych ale jest warta każdej złotówki.
https://www.toofaced.com/p/eye-shadow-palettes/chocolate-bon-bons-eye-shadow-collection/
Sweethearts Blush in Bellini
-Wypiekany róż do policzków-
Szkoda, że opakowanie się szybko niszczy bo nie bardzo w tym momencie można wrzucić taki kosmetyk do kosmetyczki.
https://www.toofaced.com/p/blushes/sweethearts-blush/
Natural Matte
-Paleta matowych cieni do powiek’
Jestem wielką wielbicielką cieni Too Faced, uważam, że są to najlepsze cienie dostępne na rynku, za którymi daleko stoją inne wysoko półkowe marki. Co prawda nie należą do najtańszych, jednak tu zdecydowanie jakość dogania cenę. Uwielbiam cienie Too Faced za ich miękkość, kremowość, za to jak fantastycznie rozprowadzają się na skórze, wreszcie za kolorystykę. Moja pierwsza paleta Chocolate Bar jest moją absolutną faworytką, jednak potrzebowałam jakiejś poręcznej paletki, takiej idealnej na wyjazdy, czy tzw. szybkie poranki, gdzie nie ma czasu zastanawiać się nad wyborem odcienia. Too Faced oferuje kilka interesujących paletek w mniejszym rozmiarze, mój wybór padł na wersję Natural Matte. Ta paleta występuje także w wersji czysto matowej, obejmuje 9 cieni. Jestem generalnie zakochana w tych kolorach i odkąd ją mam trochę na bok odeszła Chocolate Bar.
Przede wszystkim cienie są niesamowicie mocno napigmentowane, kolorami ciemniejszymi, jak Sexpresso, czy Risque można namalować piękną głęboką brązową kreskę, która nie będzie wcale mniej wyrazista od eyelinera w żelu, czy płynie. Natomiast moi zdecydowani kolorystyczni faworyci to Cashmere Bunny i Nudie. Pierwszy kolor jest moim ideałem do podkreślania załamania powieki, piękny matowy jasny, ciepły brąz. Nudie to taki typ mlecznego brązu, który fantastycznie podbija kolor zielonej tęczówki. Straplesst z kolei wykorzystuję do podkreślenia dolnej powieki. Heaven, czyli waniliowy krem aplikuję najczęściej pod łuk brwiowy, a Lace Teddy na wewnętrzne kąciki oczu.
Jestem absolutną fanką tej paletki, używam każdego ranka do pracy, ale też na wieczorne wyjścia, kiedy pragnę fajnego smokey. Szkoda tylko, że te cienie tak pięknie nie pachną kakaem jak paleta Chocolate Bar. Z drugiej strony tutaj opakowanie jest moim zdaniem znacznie ładniejsze, utrzymane w beżowym pudełku wzorowanym barokowymi zdobieniami. Blaszane opakowanie to gwarancja, że cienie nie ulegną zniszczeniu, np w podróży. Cienie świetnie się rozprowadzają na powiece, mieszają ze sobą, są bardzo trwałe, czego chcieć więcej? Polecam tę paletkę osobom tak jak ja kochającym makijaże oczu w odcieniach nude, czyli wszelkich beżach, czekoladach, kremach:-)
https://www.toofaced.com/p/eye-shadow-palettes/natural-matte/
Love Flush Long-Lasting Blush – Baby Love
-Długotrwały róż do policzków-
Jestem wielką miłośniczką róży do policzków, które uwielbiam za ich efekt rozpromienienia, odmłodzenia twarzy. . Baby Love to natomiast jest świetny kolor nude do makijażu oczu typu smokey eyes, kolor który nadaje wyrazistości rysom, działa nieco jako bronzer.
Wszystkie róże są nieco kremowe w dotyku, bardzo dobrze rozprowadzają się na skórze, nie tworząc plam. Nie są to produkty matowe, a raczej satynowe z bardzo delikatnym połyskiem. Dawno odeszłam już od takich stricte matowych róży, gdyż lubię, gdy na kościach policzkowych jest ten blask. Aczkolwiek ten blask jest tu wyjątkowo subtelny, raczej promienny. Opakowanie tych róży jest piękne, cieszy oko, choć jest ono kartonowe, więc przy takim codziennym, jak moje używaniu, może szybko ulec przyniszczeniu. Polecam ten piękny wybór kolorystyczny róży!
https://www.toofaced.com/p/blushes/love-flush-long-lasting-blush/
Lip Injection Glossy
-Błyszczyk powiększający usta-
Nie jestem może jakąś wielką fanką błyszczyków, jednak produkt od Too Faced jest nieco inny, niż taki typowy błyszczyk. Przede wszystkim nie jest lejący, a bardzo kremowy, wręcz aksamitny na ustach. Moje zdecydowanie ulubione kolory to Spice Girl, czyli ciemny zgaszony beżowy róż oraz Let’s Flamingle, który z kolei jest mocno widocznym ożywiającym koralem.
Pokrywa skórę taką przyjemna warstewką, która nie powoduje sklejania ust. Właściwie błyszczyk jest niewyczuwalny na ustach, za to czuć mocne nawilżenie, odżywienie. U mnie produkt sprawdza się zamiast balsamu ochronnego podczas wietrznych, zimnych dni. Błyszczyk nie posiada widocznych drobinek, natomiast na ustach nadaje taflę połysku. Po nałożeniu dosłownie tylko z 2 sekundy czuć lekkie mrowienie. Zgadzam się z tym, że produkt powiększa usta, wydają się być takie pełniejsze, jędrne, gładkie i dają wrażenie miękkości
Powiedziałabym, że błyszczyk jest na ustach bezbarwny z jedynie lekkim różowym zabarwieniem. To fantastycznie odmładza twarz, pasuje do każdego mocnego makijażu oczu. Na plus zasługuje aplikator, który jest przyjemną miękką gąbeczką, nakładającą odpowiednią ilość kosmetyku na usta. No i ten wspaniały zapach, ja wyczuwam tu słodką naturalną wanilię. Błyszczyk ma ponadto świetny pielęgnacyjny skład, a więc olej avocado i jojoba, które rewelacyjnie wygładzają i odżywiają usta. Polecam!
https://www.toofaced.com/p/lip-plumpers/lip-injection-glossy/
POLECAM!!!