Nie tak dawno uznawano, że rozświetlanie twarzy to domena sezonu letniego i to nie dla każdej kobiety. Dziś przeglądając portale urodowe i śledząc najnowsze jesienne trendy w makijażu nie da się nie odnieść wrażenia, że mamy rozświetlać się, jeszcze raz rozświetlać się i po raz wtóry rozświetlać się! Ja sama takiemu trendowi mogę tylko przyklasnąć i powiedzieć 3 razy TAK, bo moją podstawową zasadą w makijażu jest uzyskanie optycznego efektu liftingu, zatuszowanie oznak zmęczenia, a do tego rozświetlacz służy mi doskonale:-)
Chciałabym dzisiaj przedstawić propozycję makijażu rozświetlającego przy użyciu kosmetyków jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych Lirene. W ofercie marki znajdziemy pełen zestaw produktów, które służą do wykonania lekkiego, pełnego blasku makijażu. Poniżej przedstawiam kolejne kroki prowadzące do uzyskania makijażu w stylu polskiego GLAM:-)
KROK 1 – Przygotowanie cery do nałożenia podkładu –
LIRENE Baza matująca LIRENE NO PORES
Zacznijmy od bazy pod makijaż, która ma za zadanie stawić fundament pod nieskazitelną cerę. Marka Lirene proponuje 3 bazy do wyboru: rozświetlającą BE GALM, korygującą zaczerwienienia skóry NO REDNESS oraz matującą NO PORES. W makijażu zaprezentowanym w tym wpisie używam tej ostatniej, ponieważ tego pożądanego blasku dodają mi kolejne kosmetyki, o których będzie dalej.
Baza NO PORES nie przypomina mi typowych baz, z którymi się nie lubię, czyli nie jest to baza silikonowa, dająca efekt cienkiej gumy na twarzy, na której co gorsza rolują się potem podkłady. Nie, baza Lirene jest delikatnym mlecznym żelem, który delikatnie rozprowadza się na skórze i pięknie z nią stapia. Nie pozostawia takiego sztucznego efektu silikonowej, mocno wygładzonej skóry, niemniej czuć pod palcami, że skóra jest gładsza. Pory na policzkach faktycznie stają się mniej widoczne!
KROK 2 – Aplikacja lekkiego podkładu rozświetlającego skórę –
LIRENE Fluid dopasowujący się do koloru cery PERFECT TONE
Kolejny krok to podkład, który w makijażach rozświetlających musi być lekki, niewidoczny, dawać efekt drugiej skóry. I taki właśnie jest Fluid dopasowujący się do koloru cery PERFECT TONE. Występuje on w 8 odcieniach, które producent sprytnie podzielił na ciepłe i zimne, co jest wielką wskazówką przy wyborze odpowiedniego koloru. Jako, że sama lubię kolory z dodatkiem żółtego pigmentu wybrałam dla siebie 110 Light oraz 120 Natural. Przy tym podkładzie na pewno można zapomnieć o efekcie całkowitego zmatowienia skóry, czy przykrycia wszelkich skaz skórnych. Można za to spodziewać się zatuszowania zaczerwienień i mniejszych niedoskonałości skóry. Osobiście taki właśnie efekt średniego krycia uwielbiam, bo tylko wtedy twarz wygląda naturalnie.
Poza tym na własnej skórze i to dosłownie, przekonałam się, że mocno kryjące fluidy wyrządzają więcej szkody, niż pożytku. Mimo, że ukryją każdą niedoskonałość, to uwypuklą każdą nierówność skóry, w efekcie postarzą o dobre kilka lat! A przy tym skóra lekko połyskuje, co nie ma związku z nieestetyczną tłustą skórą. To rozświetlenie, które optycznie wygładza zmarszczki, odświeża, odmładza twarz. I nie tylko optycznie, bo podkład Lirene zawiera kwas hialuronowy, który opóźnia powstawanie zmarszczek:-)
KROK 3 – Zatuszowanie niedoskonałości skóry –
LIRENE korektor BE PERFECT
Są takie dni, kiedy sam podkład nie wystarcza, wtedy przychodzi z pomocą korektor BE PERFECT. Forma aplikacji tego podkładu jest fantastyczna. Miękka gąbeczka, która sunie wokół skrzydełek nosa i na punktowych niedoskonałościach całkiem dobrze ‘wtapia’ korektor w skórę. O dziwo, mimo, że korektor występuje tylko w jednym odcieniu, to bardzo fajnie dostosowuje się do koloru skóry.
KROK 4 – Utrwalenie makijażu –
Lirene CITY MATT Mineral Mattifying Loose Powder
Nawet w makijażu rozświetlającym nie można obejść się bez pudru matującego utrwalającego mokre kosmetyki. Absolutną nowością marki Lirene jest CITY MATT Mineral Mattifying Loose Powder. A że uwielbiam taką formułę sypkiego pudru, wiedziałam, że się polubimy. I faktycznie puder jest wręcz wyśmienicie drobno zmielony, a więc ‘nie ciastkuje się’ na twarzy, nie osadza w porach i nierównościach.
Zawiera pyłek ryżowy, który ma za zadanie optycznie wygładzić skórę i zapewnić lepsze zmatowienie. Najlepiej nakładać go dużym pędzlem, jednak dokładnie otrzepując go wcześniej z proszku. Wtedy mamy pewność, że nałożymy optymalną ilość kosmetyku, bez grama nadmiaru, bo to nie polubi się z ideą świetlistego, zdrowego makijażu, do której tu dążymy. Puder w odcieniu 01 transparentny zupełnie nie zmienia koloru podkładu, nie utlenia się w ciągu dnia.
KROK 5 – Ocieplenie twarzy/konturowanie –
LIRENE Mineralny bronzer z różem Shiny Touch
Strobbing to gra światłem, ale więc składa się na niego nie tylko zaakcentowanie rozświetlaczem strategicznych punktów na twarzy, ale również konturowanie bronzerem. Czyste złociste bronzery o ile latem uwielbiamy, nie są już najwłaściwszym wyborem podczas szaroburej jesienno-zimowej aury. Sięgam więc wtedy po pudry brązujące w chłodnej tonacji, a najlepiej z domieszką różu. Taki właśnie jest Mineralny bronzer z różem Shiny Touch modelujący owal twarzy. Estetyka tego kosmetyku jednym słowem jest dla mnie powalająca! Piękne tłoczenia, wielowymiarowość kolorów, bardzo ładne estetyczne zgrabne opakowanie.
Dalej zachwyca konsystencja miękka, aksamitna, ale nie pyląca. Puder nie twardnieje z czasem jego dłuższego użytkowania. Dużym pędzlem typu puchacz omiatam po całości i tak aplikuję na całe boki twarzy. Nie jest to typowe podręcznikowe konturowanie ale mi bardziej zależy na dodaniu wyrazistości, zdrowszego kolorytu twarzy. Po prostu uwielbiam ten bronzero-róż za to, że z nim moja twarz wygląda na taką zadbaną, jakby bardziej elegancką. I tu zdradzę, że to zdecydowanie moja ukochana perełka w całej kolekcji makijażowej Lirene. Ociepla skórę, podbija kości policzkowe, nadaje lekkiego blasku. Mówi się, często, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego, ale nie tutaj! Produkt godny polecenia każdej kobiecie:-)
KROK 6 – Rozświetlanie twarzy –
LIRENE rozświetlacz Shiny Touch
I oto czas na gwiazdę tego makijażu, a więc rozświetlacz Shiny Touch. Przyznam się tu zupełnie szczerze że miałam już swoich własnych faworytów w tej kategorii z tzw. zagranicznych wysokich półek. Na podstawie wielu doświadczeń wiem, że znaleźć dobry rozświetlacz, który nie tyle nabłyszcza, co daje efekt promienności skóry, jest bardzo trudne. O jakże szybko zweryfikowałam swoje poglądy po tym, gdy Shiny Touch powędrował na szczyty kości policzkowych. O takie rozświetlenie mi właśnie chodzi, aby nadać delikatnego blasku, zachowując przy tym naturalność. Puder zawiera odbijające światło drobinki, dzięki którym twarz wygląda na wypoczętą i rozświetloną.
Mimo, że w opakowaniu wygląda na dość jasny, białawy z lekkim szampańskim podbiciem, to na skórze pigment fajnie rozprasza się i nie jest widoczne sztuczne rozbielenie skóry. Rozświetlam nim także wewnętrzny kącik oka. Nie boję się rozświetlacza Lirene, bo jest to kosmetyk bardzo bezpieczny.
Poniżej przedstawiam zobrazowanie, gdzie najlepiej aplikować rozświetlacz, aby wydobył wszystko co najpiękniejsze z naszej twarzy.
Z powyższymi kosmetykami Lirene codziennie mogę wykonać sobie świetlisty makijaż odejmujący lat, gdzie po prostu wyglądam na wypoczętą, promienną i młodszą.
Moja ocena makijażu rozświetlającego z Lirene: 5/5