Olej z rokitnika znam praktycznie od pradawnych czasów. W moim domu używały je kobiety, jeszcze długo zanim nastała era wszechobecnych olejów arganowego, kokosowego, marula, macadamia itp. Tymczasem olej rokitnikowy to prawdziwy cud pielęgnacyjny, choć niesłusznie mam wrażenie stawiany dość daleko w kolejce w porównaniu z orientalnym olejami. Moja babcia np. używała go w ilościach ogromnych i przy każdej możliwej pielęgnacji. I mimo, że w tamtych czasach nie było specjalistycznych, profesjonalnych kremów pod którymi dzisiaj uginają się półki, to babcia zachowała na długo piękną skórę bez przebarwień. Dzisiaj chciałabym zatem przedstawić taki mój własny rarytas olejowy ostatnich tygodni, mianowicie olej z rokitnika firmy KOSMED.
Na początek co i jak, czyli kilka słów od producenta na temat cudownych właściwości oleju z rokitnika:
Moje efekty pielęgnacyjne z olejem z rokitnik
Oleje w pielęgnacji twarzy, ciała i włosów uwielbiam ale trochę mi zajęło czasu, zanim nauczyłam się je używać w taki sposób, aby faktycznie dawały wymierne rezultaty, ale jednocześnie były komfortowe w użyciu. I gdy ktoś mi mówi, że nie lubi olejowania skóry i włosów, bo ciężkie, bo przetłuszcza, bo zapycha, wtedy wiem, że nie wie ile traci z dobroci tej naturalnej możliwości dbania o swoją skórę.
Olej z rokitnika firmy Kosmed stał się ostatnio moim ulubieńcem w codziennej wieczornej pielęgnacji. Choć przyznam, i nieraz pokuszę się o sięgnięcie po niego o 5 rano. Wtedy, gdy widzę, że na zewnątrz temperatura spada poniżej 0 stopni kilka kropelek olejku dodaję do zwykłego dziennego kremu. Wówczas krem nabiera gęstszej odżywczej formuły i lepiej zapobiega ucieczce wody z naskórka przy “zderzeniu” twarzy z mrozem i wiatrem. Ale poza tym olejowanie to dla mnie ważny rytuał pielęgnacyjny, który wymaga czasu i uwagi, a to to zjawisko występuje tylko późnym wieczorem, kiedy już jest ten święty czas na zajęcie się w końcu sobą. A więc po pierwsze olej z rokitnika używam do demakijażu twarzy, kiedy czuję, że skóra jest mocno przesuszona, podrażniona np. ogrzewaniem, wysuszona klimatyzacją i nie chcę jej dodatkowo katować myjącymi detergentami z SLS-em. Olej w połączeniu z delikatnym masażem rozpuszcza podkład, radzi sobie ze zmywaniem np. tuszu do rzęs, czy eyelinera. Jednak w przypadku oczu należy uważać, aby nie przesadzić z ilością produktu, bo wtedy po dostaniu się olejku do woreczka spojówkowego potrafi zapiec.
Olej z rokitnika Kosmed służy mi także z powodzeniem, jako dodatek do różnorodnych maseczek domowych. Moja ulubiona to biały twarożek wymieszany z olejkiem. Po tej maseczce skóra jest niesamowicie mocno nawilżona, gładka, miękka. Uwielbiam ją używać, kiedy czuję, że skóra dostała ostatnio w kość, czyli gdy nap siedziałam całymi dniami w klimatyzowanym pomieszczeniu, albo miałam ochotę na długie mroźne spacery.
O ile rano, tak jak wspomniałam dodaję olejku do kremu, to wieczorem chcę już czerpać w 100% jego cenne właściwości pielęgnacyjne. I tutaj uwaga, jak prawidłowo aplikować oleje na twarz, aby nie mieć tego niechcianego dyskomfortu tłustości. Otóż, oleju nigdy nie należy rozsmarowywać na twarzy. 3 krople olejku trzeba rozsmarować między palcami i dopiero ocieplony produkt w minimalnej ilości wklepujemy (nie rozsmarowujemy!) całymi dłońmi w twarz. Należy wklepywać powoli ale za każdym razem przytrzymać dłoń przy skórze, tak aby olej się jeszcze ogrzał i lepiej wchłonął w skórę. Gwarantuję, że po takiej aplikacji nie będzie żadnego efektu tłustej, nieprzyjemnej skóry twarzy. Olej z rokitnika firmy Kosmed wykazuje tutaj przede wszystkim rewelacyjne właściwości zmiękczenia i ujędrnienia skóry. Skóra robi się taka jakby bardziej elastyczna, drobne zmarszczki, zwiotczenia znikają przy regularnym stosowaniu. Cera nabiera też takiego fajnego, zdrowszego złocistego kolorytu i wygląda na bardziej wypoczętą, promienną. Żółty odcień może przeszkadzać kiedy olejek jest nakładany solo, ale już po dodaniu do kremu wygląda bardzo naturalnie.
Okazjonalnie oleju z rokitnika używam także jako maskę do dłoni na noc. Wystarczy zwykły krem nawilżający do rąk, który mieszam z kilkoma kroplami oleju, smaruję dłonie, a na nie nakładam rękawiczki bawełniane. Rano ręce są nawilżone, miękkie, ewentualne spierzchnięcia znikają. Olej także sprawdza się fantastycznie do regeneracji zniszczonych końcówek włosów. Taką kurację stosuję jednak na całą noc, kiedy wiem, że rano będę mogła umyć głowę. Olejek natłuszcza bowiem włosy, ale jednocześnie regularnie używany sprawia, że końce nie są tak mocno podatne na łamanie się, a są nawilżone.
Nie mniej ważne dla nas kobiet, a już bardzo ważne dla mnie są wrażenia estetyczne z używania kosmetyku. Olejek Kosmed jest zamknięty w zgrabnej buteleczce z higieniczną pipetką. Uwielbiam takie rozwiązania nawiązujące do tradycyjnych starych receptur aptecznych. Olejek ma także bardzo przyjemny zapach. Co prawda jest on gorzki, taki nieco nawet cierpki, ale dla mnie jednocześnie mocno ziołowy, kojarzy mi się z naturą, świeżością.
Podsumowując olejek Kosmed mogę polecić każdemu, ale szczególnie tym niezdecydowanym, czy niewprawionym w sztuce olejowania. Po co mieć w domu po 10 różnych olejów, jako można mieć wielofunkcyjny olej z rokitnika, który można użyć w różnych dowolnie wymyślonych kombinacjach, tak aby to nam najlepiej służył. Ja ostatnio sobie np. wymyślałam, ze będę nim odżywiać brwi i to naprawdę działa!
POLECAM!
Moja ocena 5/5, czyli Diamentowy Olej z Rokitnika firmy Kosmed.