Kolekcja Sweet Peach marki Too Faced weszła przebojem na początku roku 2017. Szczególnie długo oczekiwana była brzoskwiniowa paleta cieni, pełna zjawiskowych ciepłych barw czekolady, kremów, śliwek i właśnie brzoskwini. Jednak marka Too Faced poszerzyła swoją kolekcję o róż do policzków, paletę rozświetlaczy oraz słodkie w smaku błyszczyki do ust. Czy wszystkie kosmetyki faktycznie są moi zdaniem tak dobre, jak przystało na markę Too Faced, o tym poniżej. Zapraszam!
Sweet Peach Eye Shadow Collection – Paleta cieni do powiek
https://www.toofaced.com/p/eye-shadow-palettes/sweet-peach-eye-shadow-collection/
O brzoskwiniowej paletce Sweet Peach czytałam już wiele zachwytów od bardzo dawna głównie na zagranicznych blogach urodowych, dlatego ucieszyłam się, gdy na początku tego roku paleta zawitała także do polskiej Sephory.
Mimo, że ogólnie rzecz biorąc brzoskwinia to nie jest coś, co u mnie kiedykolwiek gościło na powiekach, ani do jakiego koloru bym szczególnie tęskniła. Jednak paletka tak mnie ujęła tym, że ma pachnieć brzoskwinią i według wielu jej testerek jest stworzona do oczu zielonych (czyli do mnie) postanowiłam, że moja kolekcja palet Too Faced musi być koniecznie powiększona o ten apetyczny owocowy egzemplarz:-)
Opakowanie palety, czyli piękna wytrzymała blaszka zamykana na magnes już z miejsca zachwyca. Urocze podanie kosmetyku w paletkę z brzoskwiniowym designem niesamowicie umila korzystanie z cieni. Przyznam, że osobiście lubię prostotę, klasykę opakowań kosmetyków, jednak Too Faced ma takie świetne pomysły na swoje opakowania, że nawet i one urzekają mnie swoją dziewczęcością, radością.
Po otwarciu palety unosi się piękny intensywny zapach brzoskwini, ale nie takiej naturalnej jaką jadamy, ale bardziej przypomina mi jakiś sok brzoskwiniowy, czy landrynki brzoskwiniowe. Zapach bardzo mi się podoba, jest naprawdę słodki i z pewnością umila te chwile korzystania z palety. Jednak i tak tutaj zwycięża moja miłość do zapachu czekoladowego w palecie Chocolate Bar. W paletce mamy 18 odcieni. W odróżnieniu od poprzednich wersji palet nie ma tu dwóch większych cieni tzw. bazowych. Wiem, że niektórym może to przeszkadzać, natomiast ja rzadko korzystam z cieni bazowych, wystarczy mi przypudrowanie powieki, a potem już nakładam kolorowe cienie. Zbyt daleko jest posunięte powiedzenie, że paleta jest brzoskwiniowa, bo właściwie tylko 2 kolory są takimi brzoskwiniowymi typami. Reszta to w zdecydowanej większości błyszczące brązy, beże, fiolety, kremy, jest złota zieleń, jasny złoty, kolory ceglaste.
Uważam, że paleta jest tu tak wszechstronnie skonstruowana, że każdy znajdzie coś dla siebie. Odcienie są bogate, efektowne ale nadal bardzo dzienne, nie znajdziemy tu żadnego krzykliwego różu, czy fioletu. Moją ulubienicą z Too Faced dotychczas była paleta BonBons, jednak tak przebiła ją kolorami. Uwielbiam w niej cienie typu foliowego, jak np. Luscious, Bellini, Cobbler. Niektóre cienie są same w sobie tak bogate, że wystarczy tylko aplikacja jednego koloru na całej powiece, a efekt jest wielowymiarowy. Przykładem jest tu Bless Her Heart, zieleń i o ile nie lubię zielonych kolorów, to ten jest taki nieoczywisty wpadający w brąz i złoto. Na pewno z palety mogą nie być zadowolone osoby ceniące maty, bo tutaj jest bardzo ubogo jeśli chodzi o takie wykończenie. To paletka błyszcząca, ciepła. Będzie pasować znakomicie zielonym, niebieskim tęczówkom. Osoby o bardzo chłodnym typie urody, porcelanowej skórze z kolei powinny podejść do niej rozważnie. Paleta oprócz zalet zapachowo-kolorystycznych cechuje się wysoką jakością. Cienie są bardzo mocno napigmentowane, wystarczy delikatnie dotknąć pędzelkiem, a kolor z paletki jest doskonale odwzorowany na powiece. Bardzo kremowe, przyjemnie miękkie, nie wyglądają sucho, pudrowo na powiekach. Położone na bazie także z Too Faced trzymają się bez zmian cały dzień. Matowe cienie mają tendencję do osypywania się, ale wystarczy dobrze strzepnąć nadmiar z pędzla, aby obejść ten problem. Paleta mimo wysokiej ceny jest moim zdaniem świetną inwestycją na długie lata. Polecam!
Papa Don’t Peach – Peach-Infused Blush – Róż do policzków
Róż Papa don’t Peach jest moim zdaniem zaraz po palecie do cieni najbardziej udanym kosmetykiem w kolekcji Sweet Peach. I choć nie lubię się za bardzo z odcieniami brzoskwini, bo preferuję bardziej odświeżające, ożywiające chłodne róże, to kosmetyk Too Faced posiada wyjątkowy odcień. Delikatna brzoskwinia bez żadnych ceglastych tonów, po naniesieniu na skórę wpada bardziej w ciepły róż. Jest to róż rozświetlający, a więc zdecydowanie nie dla wielbicielek matów na policzki. Ja z kolei uwielbiam, kiedy policzki lekko połyskują, wyglądają wtedy na pełniejsze. Róż na tyle rozświetla, że użycie dodatkowo rozświetlacza jest zbędne,m a raczej powiedziałabym niewskazane. Uwielbiam ten kosmetyk za to, że jest taki praktyczny, kolor pasuje do każdego makijażu oczu, czy dowolnego odcienia pomadki. Jest bardzo dobrze napigmentowany, ale nie można zrobić sobie nim krzywdy, bo świetnie się rozciera, nie robi plamy. Jest bardzo trwały, utrzymuje się na policzkach cały dzień. Uważam, że zdecydowanie swój ciepły, brzoskwiniowy blask lepiej zaprezentuje wiosną podczas słonecznych dni. Warto wspomnieć, że róż jest uroczo opakowany w cudne małe blaszane brzoskwiniowe pudełko. Jeden z piękniejszych róży, jakie posiadam. Polecam!
Sweet Peach GloPeach-Infused Highlighting Palette – Paleta rozświetlaczy
https://www.toofaced.com/p/highlighter/sweet-peach-glow/
Uwielbiam wszelakie rozświetlacze do twarzy, dlatego tak zainteresowała mnie bardzo ciekawa paletka będąca połączeniem różu rozświetlającego, błyszczącego bronzera oraz szampańskiego rozświetlacza. Paletka przede wszystkim prezentuje się cudownie, jeśli chodzi o samo opakowanie. Słodkie, urocze i to nawet tak fantastyczne, cieszące oko dla kobiet dojrzałych. Uważam, że blaszane pudełka, w które są pakowane kosmetyki Too Faced są po prostu mistrzowskie. Takie opakowanie jest praktycznie nie do zdarcia, zupełnie się nie niszczy i dobrze zabezpiecza produkt nawet w podróży.
Rozświetlacz w paletce ma kolor szampański, lekko wpadający w złoty, aczkolwiek nie jest to kolorystyka typowo ciemna, czy chłodna. Dlatego ten właśnie kolor tak naturalnie wygląda na kościach policzkowych. Połysk nie jest mocno metaliczny, rozświetlacz nie zawiera drobinek. Wykończenie jest satynowe, subtelne w sam raz na co dzień. Tym rozświetlaczem nie uzyskam efektu tafli wody, natomiast jak najbardziej kosmetyk jest dobry na poranki, kiedy wychodzimy do pracy i chcemy wyglądać naturalnie.
Róż zawarty w paletce jest bardzo zbliżony odcieniem do Różu Papa don’t Peach, natomiast wykończenie jest tutaj nieco bardziej metaliczne. Jeśli używam na policzki to zdecydowanie stosuję tutaj bardzo lekką rękę. Odkryłam, że środkowy kolor jest też bardzo dobry do użycia w roli cieni i np. fantastycznie podkreśla zielone oczy. Ostatni bronzer używam najrzadziej. Na pewno nie jest to produkt do konturowania ale do nałożenia grubym puchatym pędzlem na boki twarzy, celem dodania ciepła. Myślę, że z tym kolorem bardziej polubię się latem, kiedy błyszczące bronzery prezentują się wręcz fenomenalnie.Cała paletka jest bardzo dobrze napigmentowana, produkt ma konsystencję kremową, na skórze wygląda bardzo świeżo, dobrze się rozciera. Trwałość jest bardzo dobra, jak w przypadku wszystkich produktów Too Faced. Tu makijaż położony rano, trzyma się do wieczora i nie ma absolutnie żadnej potrzeby poprawiać go w ciągu dnia.
Polecam!
Sweet Peach Creamy Peach Oil Lip Gloss – Błyszczyk do ust
Nie przepadam za błyszczykami do ust, natomiast nowy produkt marki Too Faced nie jest typowym błyszczykiem, a przypomina mi bardziej płynny balsam do ust. Cudownie rozprowadza się na ustach, ma konsystencję kremową, a co najważniejsze nie ma w sobie żadnych drobinek. Wykończenie na ustach jest więc delikatne, subtelne, bardzo dzienne. Osobiście nie przepadam za efektem błyszczącej tafli na ustach, wolę bardziej takie delikatniejsze satynowe wykończenie.
Zaskoczyła mnie pigmentacja tego produktu. Szczególnie kolor Tickle me Peach daje efekt delikatnej pięknej koralowej pomadki. Błyszczyki, tak jak się spodziewałam pięknie pachną brzoskwiniowo, natomiast dużym zaskoczeniem dla mnie jest ich piękny, słodki smak.
Dzięki temu produkt jest niesamowicie przyjemny w użyciu. Błyszczyk bardzo dobrze nawilża usta, otula je taką olejkową warstwą ochronną, co sprawia, że zabezpiecza przed zimnem i wiatrem. Nie klei się, nie zbiera w kącikach ust, równomiernie schodzi z ust.
Co do trwałości, to jest całkiem przeciętna, tak jak w większości błyszczyków, a więc wymaga reaplikacji. Lubię ten błyszczyk za to, że fajnie powiększa usta, odżywia, wygładza, sprawia, że wyglądają na jędrne. Jednocześnie daje bardzo delikatny efekt, niezbyt mocno błyszczący.