Marka Too Faced słynie głównie ze swoich pięknych paletek cieni pachnących czekoladą oraz cudownych bronzerów do twarzy. Te kosmetyki sprawiają, że moja twarz wygląda tak, jak powinna prezentować się wiosną, a więc świeżo, ma zdrowy delikatnie opalony koloryt, a oczy są podkreślone w modnym makijażu nude. Jakie to są kosmetyki? Zapraszam poniżej do szukania inspiracji:-)
Too Faced Born this Way – Beztłuszczowy Podkład do Twarzy
Uwielbiam, kiedy podkład jest kremowy, ma gęstą ale aksamitną konsystencję i ten podkład taki jest. Przy tym z łatwością się rozprowadza na twarzy bez smug i zacieków. Niepotrzebne są mi żadne dodatkowe pędzle czy gąbki, podkład doskonale współpracuje nałożony bardzo szybko po prostu palcami.
To podkład, który ma bardzo silne właściwości kryjące, a jako że nie mam za wiele do ukrycia na mojej skórze, to dosłownie 2 dozowania z pojemnika wystarczą, abym pokryła całą twarz cienką warstwą. Zauważyłam, że użyty w nadmiarze jest bardzo widoczny. Podkład podoba mi się głownie za to, ze nawet pod koniec dnia wygląda idealnie. Nie schodzi z twarzy plamami, nie ściera się, nie utlenia i co dla mnie ważne nie podkreśla zmarszczek, czy porów skóry. Jako, że jest drogi używam go na zmianę z innymi podkładami i zawsze kiedy mam Born this Way zbieram komplementy na temat ładnego wyglądu swojej skóry. Opakowanie podkładu, tak jak w większości kosmetyków Too Faced jest bardzo gustowne, choć wykonane z bardzo ciężkiego szkła i na wyjazdy może być to problematyczne. Niemniej, jestem pod wrażeniem tego podkładu, jak wspaniale upiększa twarz.
TOO FACED Sweetheart’s Perfect Flush Blush
Pozbądź się przypadkowości w tworzeniu słodkiego, romantycznego rumieńca przy pomocy pudru brązującego. W każdym wypiekanym pudrze brązującym w kształcie serca znajdują się dwa odcienie. Proces wypiekania i różne kolory tworzą wielowymiarowy blask na skórze, sprawiając, że wygląda ona zdrowiej.
Cena kosmetyku w Sephora to 119 zł.
Uwielbiam wypiekane róże do policzków, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok różu marki Too Faced. Opakowanie nie do końca mnie przekonuje, bo jest to kartonik, który widzę, że już jest trochę przyniszczone. Poza tym za każdym razem trzeba zdjąć wieczko. Odcień, który wybrałam to Candy Glow, śliczny świeży zestaw trzech pasków: bardzo jasnego chłodnego różu, brzoskwini i lekkiego beżo-brązu.
Po zmieszaniu efekt na skórze jest bardzo delikatny. Muszę kilka razy nanieść kosmetyk pędzlem aby wydobyć kolor na policzkach. Powiedziałabym, iż jest to nawet taki bardziej delikatny rozświetlacz z lekkim kolorem. Rewelacyjnie wygląda na skórze, bardzo świeżo, elegancko, twarz od razu promienieje.
Kosmetyk jest też bardzo trwały, bo wytrzymuje u mnie bez poprawek cały dzień, podczas gdy praktycznie każdy róż na mojej tłustej skórze znika po dosłownie kilku godzinach. To kosmetyk wypiekany ale nie ma nic wspólnego z twardymi typowymi różami wypiekanymi, gdzie nie można nic nabrać na pędzle.
Szkoda, że opakowanie się szybko niszczy bo nie bardzo w tym momencie można wrzucić taki kosmetyk do kosmetyczki.
Milk Chocolate Soleil Bronzer Matujący bronzer
“Puder brązujący Too Faced Chocolate Soleil Matte sprawia, że zdobywanie atrakcyjności i opalenizny może być naprawdę smakowite.
Too Faced łączy naturalny, terapeutyczny efekt pudru z prawdziwego kakao ze swoimi autorskimi pigmentami brązującymi, tworząc niezwykły matowy samoopalacz, który neutralizuje zaczerwienienie, wyrównuje i podkreśla wszystkie tony skóry. Cera pozostaje już tylko z bezbłędnym wykończeniem, wspaniałym blaskiem i delikatnie słodkim zapachem”.
To taki bardziej puder, który możemy użyć po całości na policzkach, czy wybranych miejscach na twarzy. Trwałość jest całkiem dobra, choć nie wiem, jak sprawdzi się już w latach w upałach. Podoba mi się to, że puder daje efekt słonecznej, zdrowej skóry. Nie jest, ani zbyt zimny, ani za ciepły, ma w sobie natomiast zero pomarańczy. Określiłabym go jako naturalny odcień biszkoptowy do skóry. Śmiem twierdzić, iż będzie idealny do bardzo jasnych, wręcz alabastrowych karnacji. Bronzer świetnie się rozprowadza na skórze, stapia z cerą i jest trwały przez cały dzień. Na lato zdecydowanie wybiorę wariant ciemniejszy tego pudru. Opakowanie jest urocze w stylu vintage i uprzyjemnia stosowanie kosmetyku.
Too Faced Shadow Insurance – Baza pod cienie
Baza pod cienie jest generalnie mówiąc takim kosmetykiem bez którego nawet nie mam co aplikować cieni na powieki, bo po niecałej godzinie nie pozostanie po nich śladu. Moja budowa oka i przetłuszczająca się skóra sprawiają, że nie każda baza także potrafi dać sobie radę. Muszę zatem sięgać po bazy najlepsze, sprawdzone przez innych, ale też dość drogie, jak np. baza Too Faced. Baza ta zauroczyła mnie swoim ślicznym niebieskim opakowaniem, smukłą tubką bardzo wygodną w użyciu, co najważniejsze nie zajmuje dużo miejsca w kosmetyczce, czy na wyjazdach.
Konsystencja lubi się rozwarstwiać, dlatego zawsze wstrząsam tubką przed użyciem. Formuła tej bazy jest śliska, powiedziałabym olejkowa, nie przypomina mi dotychczas znanych silikonowych, czy wręcz pudrowych baz pod cienie. Bardzo dobrze rozprowadza się na skórze, nie wysusza powieki, a ma działanie lekko nawilżające. Używam jej głównie z paletą Chocolate Bar od marki Too Faced, ale z każdymi innymi cieniami ta marka pracuje bez najmniejszego zarzutu. Raczej nie zauważyłam, aby baza intensyfikowała kolor cienia, natomiast na pewno sprawia, iż cienie wytrzymują bez zarzutu po 15 godzin, bo akurat tyle ją sprawdzałam. Wszystko trzyma się na swoim miejscu, cienie nie migrują, załamanie powieki, kreska przy linii rzęs nadal są na swoim miejscu. Baza nie powoduje podrażnienia oczu, podczas gdy niektóre bazy sprawiały na moich bardzo wrażliwych oczach, to iż robiąc makijaż momentalnie miałam łzawiące, podpuchnięte oczu. Produkt jest bardzo wydajny i choć nie należy do najtańszych to biorąc pod uwagę jego jakość, zakup jest bardzo udany. Polecam w jego zainwestowanie szczególnie osobom, którym tak jak mi żadne cienie bez bazy się nie trzymają.
Polecam!
Moja ocena wszystkich produktów Too Faced: 5/5