Kosmetyków kolorowych, od których nadmiaru głowa mnie nie boli są cienie do powiek. Mam ich mnóstwo, i sypkich, i prasowanych, i tych w kremie, a także wszelakich paletek mniejszych i większych. Ostatnio jednak moje gusta przestawiły się na cienie nude, brązowe, beżowe, czekoladowe, więc kiedy zobaczyłam paletkę Chocolate Bar słynnej amerykańskiej marki na naszym rynku Too Faced, nie mogłam i tej nowości przygarnąć na moją toaletkę:-) A paleta jest faktycznie nie lada ozdobą mojej toaletki. Opakowanie to urocza puszka przypominająca gorzka tabliczkę czekolady, to coś bardzo unikalnego na rynku palet kosmetycznych. Ma jednak i swoje wady, bo opakowanie jest ciężkie, a nieraz chciałoby się taki kosmetyk zabrać na wyjazdy. Po drugie ma delikatne zamykanie na magnes, więc przewożąc ją trzeba dodatkowo zabezpieczyć przed otwarciem.
A po otwarciu, urzeka już zapach czekolady, prawdziwego kakao i nie trzeba jakoś specjalnie przykładać nosa, zapach jest intensywny i natychmiast owiewa zmysł powonienia. A dobór kolorów jest mistrzowski, bo brązy podane są w różnych kombinacjach, więc można wykonać naturalny makijaż na co dzień na wiele sposobów.
Moim zdecydowanym faworytem jest odcień Marzipan, czyli jasny herbaciany róż, bardzo błyszczący. Nakładam go tylko na środek powieki, wtedy rewelacyjnie rozświetla, powiększa oko. Poza tym uwielbiam ciepły Salted Caramel, subtelny na tyle, że można go bez obaw nałożyć w załamaniu powieki. Odkąd mam tę paletę polubiłam także robienie kresek ciemnym cieniem, zamiast tradycyjnego eyelinera, a służą mi tu wyśmienicie ciemny, chłodny brąz Triple Fudge, czy oryginalny oliwkowo-brązowy kolor Gilded Ganache.
Pochwalam producenta za to, że sprytnie w największych rozmiarach zaoferował nam dwa odcienie, które są najbardziej uniwersalne, więc zawsze schodzą najszybciej. Mowa tu o White Chocolate, jasnym matowym kremie, który nakładam, jako cień bazowy na całą powiekę. Jednak to Champagne Truffle, czyli jasnoróżowy rozświetlacz podbił moje serce i nawet wyprzedził mojego dotychczasowego króla rozświetlaczy Soft & Gentle od MAC. Położony w wewnętrznych kącikach oka, na środku powieki, pod brwiami, czy nawet zrobiony cienką kreską na dolnej powiece czyni cuda na oku, subtelnie, jednak efektownie rozświetlając.
Cienie oprócz wizualnych plusów, funkcjonalnie spisują się również bez zarzutów. Tekstura cieni jest fenomenalna, niby są to cienie pudrowe, ale kiedy dotknąć je palcem czuć wyraźnie ich kremowość, miękkość. Mocno napigmentowane, na powiekach rozcierają się bez problemu, łatwo, szybko, więc uwielbiam tę paletkę używać każdego ranka, kiedy się spieszę, bo efekt zawsze jest elegancki.
Co do trwałości tych cieni, to jak przy każdych sięgam po specjalną bazę pod cienie i tutaj również bardzo dobrze z paletą komponuje się baza Shadow Insurance marki Too Faced. Baza posiada mokrą, na wpół płynna konsystencję, więc łatwo rozprowadza się na powiece, szybko zasycha. Cienie położone na niej zyskują na intensywności, a przede wszystkim makijaż oczy jest nienaganny cały dzień, aż do demakijażu. Używam bazy codziennie i nie zauważyłam przesuszenia powiek, wręcz przeciwnie baza ładnie nawilża i wygładza skórę.
Kosmetyki Too Faced nie należą do najtańszych ale myślę, że to taki zakup z kategorii luksusowych, na który można sobie pozwolić przy jakiejś ważnej okazji. To produkty, które sprawiają dużą przyjemność w codziennym stosowaniu, a nie leżą gdzieś na dnie szuflady, więc warte wydanych złotówek:-)
I co, ktoś nabrał ochoty na smaczną nietuczącą czekoladkę?:-)
Moja ocena: 5/5, czyli Diamentowa Paleta:-)