Kiedy pada termin ‘kosmetyk domowy’ pierwszy który mi przychodzi na myśl to uniwersalny, stosowany przez kobiety od pokoleń peeling kawowy. Dawniej, gdy nie było takiego jak mamy dzisiaj asortymentu różnych gotowych peelingów cukrowych, solnych z wielką przyjemnością sama korzystałam z dobrodziejstw kawy. Głównie, bo było tanio, łatwo i skutecznie. Ot, wystarczyło zebrać z tygodnia zwykłe fusy po mielonej kawie, a potem dodać najzwyklejszej oliwy i już mieliśmy tak skuteczny zdzierak martwych komórek naskórka, których nie powstydziło by się najlepsze SPA! Dzisiaj nie każda z nas ma już czas, czy nawet ochotę na tworzenie własnych domowych kosmetyków. Dlatego naprzeciw potrzebom, aby kosmetyk był nie tylko skuteczny ale i bardzo zdrowy wyszła nam marka BodyBoom. Niedawno miałam okazję przetestować dwa produkty tej firmy, mianowicie peeling kawowy oraz maseczkę z glinki żółtej.
Peeling Kawowy ‘Truskawka’
Zacznijmy od mojego odkrycia z początku tego roku, mianowicie peelingu kawowego, który jednocześnie jest sztandarowym produktem marki. W ofercie odnajdziemy różne wersje zapachowe peelingu, mianowicie oryginalną (czekoladową), kokosową, grejfrutową i truskawkową. Jako, że kocham truskawki pod postacią każdego kosmetyku, właśnie ten egzemplarz wybrałam dla siebie.
Peeling już przed otwarciem imponuje mi niezwykle wartościowym składem. Oprócz kawy robusty posiadającej udowodnioną moc skuteczności walki z cellulitem, peeling jest wzmocniony o drobinki brązowego cukru, który jest wystarczająco mocny, aby pozbyć się martwego naskórka. Ponadto, znajdziemy tu białą syberyjską sól jeziorową, pełną życiodajnych witamin i minerałów, która ma pomóc w odtruwaniu skóry oraz pochłanianiu toksyn. Dalej jest kusząca czekolada, którą wszyscy znamy nie tylko z jej wspaniałego zapachu i smaku ale tutaj także ujędrni, wyszczupli i nawilży ciało. Dobry peeling do ciała nie obędzie się bez zawartości w składzie cennych olejków pielęgnacyjnych, a tu znajdziemy same najlepsze. A więc przede wszystkim olejek makadamia wygładzi, zmiękczy oraz nawilży skórę, nawet tę najbardziej suchą i wrażliwą. Kolejny jest olej arganowy o którego cennych odmładzających właściwościach wie chyba każda z nas:-) I olej migdałowy, szczególnie polecany dla kobiet w ciąży, czy odbywających kuracje odchudzające. Bo minimalizuje tworzenie rozstępów, utrzymuje skórę gładką i elastyczną, poprawiając koloryt i ukrwienie. A już prawdziwą wisienką na torcie w tym peelingi jest dodatek odmładzającej witaminy E. Dla mnie osobiście to taki Święty Graal w kosmetykach przeciwzmarszczkowych, bo jest świetnym antyoksydantem, tym samym zwalcza wolne rodniki i pozwala na dłużej cieszyć się gładką, alabastrową skórą.
Peeling otrzymujemy w papierowej ale bardzo wytrzymałej torebce o pojemności 200 g, cena produktu to 65 PLN. Po otwarciu widzimy czarny proszek kawowy z dodatkiem białych drobin cukrowo-solnych. Biorąc w dłoń produkt czuć jednak, jak bardzo treściwie jest nasycony olejami. Drobiny są naprawdę duże, więc ja aby bezpiecznie peelingować ciało stosuję produkt na dwa sposoby. Tam, gdzie skóra jest grubsza i mniej wrażliwa, czyli głównie nogi, plecy nakładam proszek bezpośrednio z opakowania na zwilżoną skórę. Jednak na obszary o delikatniejszej skórze, czyli np. brzuch stosuję inną taktykę. Peeling wsypuję do miseczki i tu dolewam trochę wody, czasem oleju kokosowego i wówczas taką bardziej mokrą mieszanką masuję skórę. Zdecydowanie kosmetyk jest wówczas łagodniejszy, a skóra nie jest potem zaczerwieniona, mimo, że nadal niesamowicie gładka.
Jestem zachwycona działaniem tego kosmetyku, nie miałam jeszcze tak genialnego peelingu do ciała. Początkowo trochę wątpiłam w łatwość rozprowadzania na skórze takiego proszku zmieszanego w skórze. I okazało się nic bardziej mylnego, po proszek jest nasączony olejami, co nadaje przy masowaniu dobry poślizg.
Pozostawia skórę dokładnie tak miękką i gładką, jak mój dawny domowy peeling kawowy, jednakże ten dodatkowo ją fantastycznie nawilża. Zdecydowanie, po zastosowaniu peelingu nie widzę potrzeby aby sięgać po balsam do ciała! Po prostu czuję, że skóra jest zregenerowana, odżywiona, gładka. Nic jej więcej nie potrzeba!
Oprócz właściwości pielęgnacyjnych warto wspomnieć o efektach zmysłowych, bo jakże to ważne w przypadku kosmetyków typu peelingi do ciała. Ten produkt pachnie rewelacyjnie prawdziwą truskawką, a aromat jest intensywny i na długo pozostaje na skórze. Oczywiście nie każdemu może spodobać się tak mocno pachnący kosmetyk, jednak mi właśnie chodzi o to, aby poczuć się jak w prawdziwym SPA i rozkoszować owocowym zapachem:-)
Produkt nie należy może do najtańszych, jednak jest bardzo wydajny, a z moich szacunków jasno wynika, że opakowanie 200 g wystarczy mi na około dwadzieścia zabiegów peelingujących całe ciało. W dodatku ten skład, samo zdrowie dla skóry…naprawdę POLECAM!
Maseczka Żółta Glinka
Drugim produktem marki BodyBoom, z którym miałam okazję się zapoznać jest maseczka z żółtej glinki. Kiedyś byłam wierną fanką glinki zielonej, aż do czasu gdy przypadkiem nie zdradziłam jej na rzecz jej niesłusznie mniej cenionej glinki żółtej. Tymczasem glinka żółta posiada szereg najcenniejszych dla skóry minerałów, a przy tym jest delikatniejsza i bardziej przyjemna w użyciu.
Poniżej główne właściwości glinki żółtej:
Glinka żółta znajduje zastosowanie przede wszystkim w pielęgnacji cery tłustej, mieszane i trądzikowej. Posiada cechy charakteryzujące glinkę różową i zieloną – odłuszcza, matuje i oczyszcza. Działa przeciwzapalne, przyśpiesza gojenie skóry, remineralizuje ją i oczyszcza z toksyn.
Glinkę żółtą można używać także jako surowiec do produkcji kremów, mleczek i toników. W kosmetykach powoduje efekt matowienia, absorbuje nadmierną produkcję łoju oraz wzbogaca krem w mikroelementy i sole mineralne.
Po glinkę żółtą BodyBoom sięgnęłam ze względu na jej naturalność połączoną z komfortem użycia. Produkt składa się bowiem ze 100% glinki sybersyjskiej połączonej z wodą. Mamy więc glinkę w najczystszej postaci nie wymagającej dodatkowego mieszania z wodą. Sama lubię generalnie bawić się w takie domowe przygotowywanie maseczek w miseczkach, jednak są takie dni, kiedy nie mam czasu, lub zwyczajnie nie chce mi się, a jednak trzeba zadbać o dogłębne oczyszczenie skóry. Wówczas sięgam po glinkę BodyBoom, którą mogę nakładać bezpośrednio z pudełka.
Glinka całkiem dobrze rozprowadza się na skórze, ma kremową konsystencję, aczkolwiek mogłaby być jeszcze odrobinę bardziej płynna. Czasem w zagłębieniu dłoni do glinki dodaję kropelkę oleju marula i taki mix nakładam na skórę, wtedy wolniej wysycha i łatwiej się zmywa.
Skóra po zastosowaniu glinki jest bardzo gładka, miękka, pory są zmniejszone. Regularne używanie tej glinki sprawiło, że skóra uległa rozjaśnieniu, drobne przebarwienia stały się niewidoczne. Przy tym, jak wspomniałam glinka jest bardzo łagodna, nie odczuwam nieprzyjemnego ściągnięcia, czy zaczerwienienia skóry.
Cena produktu to 65 PLN za opakowanie 240 g. Myślę, że to świetna inwestycja, która na pewno zwraca się, bo tylko doskonale oczyszczona skóra może przyswajać najlepsze składniki w kremach przeciwzmarszczkowych!
Produkty marki BodyBoom są do nabycia w sklepie internetowym marki pod linkiem:
Moja ocena obu kosmetyków BodyBoom: 5/5