Nadeszła już jesień, czyli bardzo chłodne, wietrzne poranki, które potrafią dać w kość szczególnie skórze dłoni, tym bardziej, że jeszcze nie zakładamy rękawiczek. Pora więc najwyższa na ostateczny przegląd w naszych kosmetyczkach, przede wszystkim zastąpienie lekkich kremów na bardziej treściwe. Sama szczególną uwagę przykładam do zaopatrzenia się w solidny krem do rąk. Daleko na dno szafki odkładam więc wszystkie lekkie balsamy-kremy do dłoni, które szybko się wchłaniają w skórę. Mój tzw. solidny krem zdecydowanie musi pozostawiać ochronną warstwę natłuszczającą, tak aby tworzyć ochronną barierę przed jesienną słotą. W drogeriach o ile znajduję dużo kremów ładnie pachnących (a uwielbiam, gdy krem do rąk pięknie pachnie), to niestety takie kremy nie spełniają swojej funkcji zabezpieczenia delikatnej skóry dłoni przed wysuszeniem. Postanowiłam więc w tym roku przyjrzeć się bliżej dermokosmetykom do rąk i tym samym trafiła, na krem LINUM marki Dermedic. O tym, czy spełnił moje oczekiwania i zapewnił komfort skórze dłoni podczas ostatnich porannych kilkustopniowych temperatur, o tym poniżej. Zapraszam!
Na początek kilka słów od producenta…
Linum Regenerujący krem do rąk
Składniki aktywne: Olej lniany z zawartymi w nim NNKT Omega 3, Omega 6, Omega 9, Alantoina, Lanolina, Gliceryna, Witamina E
- Łagodzi mikrourazy naskórka oraz długotrwale nawilża wrażliwą skórę
- Uzupełnia barierę lipidową oraz hamuje transepidermalną utratę wody (ogranicza TEWL)
- Wzmacnia regenerację naskórka
- Stymuluje aktywność enzymatyczną w skórze, pomaga w tworzeniu nowych komórek
- Szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustego filmu
- Hypoalergiczny
Opakowanie: Tuba 100 / Do nabycia w aptece za ok 21 PLN.
Moje spostrzeżenia…
W pierwszym aspekcie mojej oceny muszę się zatrzymać na cudownym składzie tego kosmetyku. Czyż bowiem może być coś lepszego do ochrony przed zimnem, jak produkt będący mieszanką oleju lnianego, alantoiny, lanoliny i gliceryny. Wszak są to składniki o udowodnionej w kosmetologii sile głębokiego odżywiania i regeneracji suchej skóry.
Krem otrzymujemy w całkiem dużej, poręcznej tubie z zachowaniem wyjątkowo estetycznego designu, jak na krem do rąk. Krem ma bardzo delikatny, lekko perfumowany zapach. Osobiście wolę, kiedy krem do rąk pachnie słodko, np. waniliowo, kakaowe lub jakimiś owocami ale tutaj zapach jest nadal ciekawy i przyjemny. Konsystencja tego kosmetyku już utwierdziła mnie w przekonaniu, że będzie to krem ochronny, natłuszczający, taki z prawdziwego zdarzenia. Krem ma bowiem formułę gęstą, jakbyśmy wyciskali masło, na szczęście nie ma więc nic wspólnego z typowymi lejącymi się kremami do rąk. Kosmetyk posiada świetny poślizg, bardzo dobrze rozprowadza się na skórze dłoni. O dziwo wchłania się dobrze ale do takiego stopnia, że z jednej strony nie ma odczucia lepiących się dłoni, a z drugiej krem pozostawia taką fajną warstwę ochronną, która na dłużej daje poczucie nawilżenia. Kiedy więc rano smaruję tym kremem dłonie i wychodzę do pracy, po dotarciu nie mam wrażenia zziębniętych, przesuszonych dłoni. Dłonie są nawilżone, miękkie, nie są tak mocno zaczerwienione, czy spierzchnięte.
Na pewno produkt jest wydajny, ponieważ niewielka ilość wystarczy na zabezpieczenie skóry dłoni. Nie trzeba powtarzać jego reaplikacji, oczywiście aż do kolejnego mycia dłoni. Tak mi się wydaje, że z naszą wodą kranową jeszcze żaden krem do rąk nie wygrał:-)
I jeszcze jedna ważna kwestia, krem nie zawiera parabenów i barwników, co zawsze oznacza lepszy, zdrowszy produkt do codziennego użytku.
Reasumując, mogę polecić ten krem jako naprawdę porządny kosmetyk do ochrony dłoni na jesień, choć uważam, że zimą także powinien się sprawdzić.
POLECAM!
Moja ocena: 5/5, czyli Diamentowy Jesienny Krem do Rąk:-)